Forum www.raikunenpolis.fora.pl Strona Główna www.raikunenpolis.fora.pl
Dollfie Dark site
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Odcinek 7: Żegnaj Nathalio

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.raikunenpolis.fora.pl Strona Główna -> Główny RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yasui Hime
Moderator



Dołączył: 17 Paź 2008
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: DemonWorld
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:01, 18 Sie 2011    Temat postu: Odcinek 7: Żegnaj Nathalio

Tego dnia nic nie wskazywało nadchodzącej dla świata tragedii. Tragedii wywodzącej się z najmroczniejszych podziemi DW. Świat, który odszedł niegdyś wraz z Przeklętą od nadmiaru krwi jego panią, postanowił wrócić.. I zrobił to w najgorszym dla wszystkich momencie.

Zegar dobił północ, budząc Ilę. Nie spala ona jednak snem zwykłego śmiertelnika. Tykanie zegara i delikatny stalowych wskazówek wyrwał ją z letargu. Wstała w dość mechaniczny sposób i podeszła do okna. Widok od tych kilku tygodni wcale się nie zmienił. Jedyny kolor, jaki znajdował się w pomieszczeniu, był barwnym, kwiecistym witrażem, który otaczał lekko przypalone szkło w demońskiej komnacie. Za oknem było szaro, zimno, martwo i nieprzyjaźnie. Dokładnie tak, jak zawsze, tak jak to pamiętała za dawnych czasów. Minęła chwila i zerwał się porywisty wiatr, niosąc ze sobą deszcz.

Tkwiła tak dłuższą chwilę, a jej smukłe, elfickie palce uderzały o połać szkła.

Wielkie łoże stało martwe od dłuższego czasu i coraz bardziej zapewniało ją o tym, że nie mogła być szczęśliwa w miłości. Że po mimo jej najszczerszych starań, świat jaki zbudowała opierał się na tym, co wśród ludzi zwane było ,,kłamstwem". Westchnęła cicho i smętnym wzrokiem spojrzała na zegar, mając wszystkiego dość.

Nagle, zupełnie przypadkiem dojrzała zakurzony, przykryty czarną płachtą klosz, ukryty szczelnie za zegarem. Wyciągnęła go i ze zdumieniem odkryła, że to czarna różą, którą dostała jeszcze od Doriana, na tydzień przed tym, niż uśpiła go i Lordów. Przytuliła do siebie kwiat i całując go czule rzekła:
- Dorian ...

Szła ... szła już kolejny tydzień i w końcu zbliżała się do zamku. Szła i wyglądała jak cień demona, którym była. Jej twarz bardzo wychudła, a jej ciało stało się wiotkie, toteż każdy podmuch wiatru odczuwała do szpiku kości. Każda jej łza była szara, mętna.
- Czy mi w ogóle kiedykolwiek to wybaczy ? - Jej głos nie był już tak filigranowy jak kiedyś, stał się zachrypły i pełen jakiegoś ukrytego żalu do samej siebie. Okryła się szalem, tak by zasłonić twarz i oczy, które straciły dawny blask.

Jasnowłosa nie czekała dłużej. Z sercem pełnym żalu, duszą wypełnioną goryczą i wielką raną na piersi, pochwyciła różę i biegła czym prędzej do znanych tylko sobie podziemi i części demońskiego Zamczyska. Jej własny, tak cudownie wykreowany świat został tak łatwo zniszczony przez osobę którą kochała.. dla której próbowała się zmienić. Dla której myślała, że jest wszystkim...

Przystanęła na chwile w tej szaleńczej gonitwie i rozejrzała się w podziemiach Zamczyska, jakby czegoś się wystraszyła. Jednak już po chwili, słychać był tylko szaleńczy śmiech, który zawitał na jej twarzy.
- Miłość.. - śmiała się biegnąć przed siebie - Och, ależ tak! Ociekająca w krwi i zniszczeniu!! - Tanecznym krokiem zbliżała się do wielkich, obwiązanych łańcuchami drzwi. - Miłość.. jest jedna - świetlny pocisk z jej dłoni zniszczył w mig łańcuchy, oplątujące drzwi. - Dziś to zrozumiałam, że nie warto się zmieniać.. - wyszeptała sama do siebie i uśmiechając się, nabrała psychodelicznego wyrazu twarzy i ciała.

Wielkie wrota drgnęły, zaś ona sama prześlizgnęła się przez nie, spowita wydostającą się z nich mgłą.
- Ciemno wszędzie.. śmierć wszędzie.. Dawna Ila na wieki już będzie... - nuciła wirując we mgle.

Ciemnowłosa przekroczyła progi zamku. Było cicho, ale jakby za cicho. Jej to nie przeszkadzało, czuła jedynie dziwne drżenie idące od kamiennej posadzki. Nikogo nie wołała, to nawet nie miałoby sensu. Nie zapalała świec, bo przywykła do ciemności, zamiast tego postąpiła kilka kroków, a obcasy jej trzewików wydawały głuche echo.
Zatrzęsła się kilkakrotnie, mając wrażenie, że ktoś ją obserwuje, że nie jest sama.
Odetchnęła głęboko i ruszyła w stronę schodów.

Mrok i wszechobecna mgła buchnęły stęchlizną w twarz Jasnowłosej. Wiał porywisty wiatr, zaś ona sama pominęła kilka kurchanów i kroczyła dalej drogą wyścieloną z kości do granitowego ołtarza. Ołtarza na którym stało osiem wielkich, ametystowych Kurhanów, a w każdym znajdowała się czarna, zapieczętowana trumna. Do każdej przymocowane były DemonWorldzkie pieczęcie i każdą szczelnie obwiązano łańcuchami.Nie trzeba było wytężać za specjalnie wzroku, by się przekonać, że te upiorne cmentarzysko jest tu co najmniej kilkaset lat. Spoczywa sobie jak gdyby nigdy nic. Do każdej z trumien poprowadzony był jakby mały kanalik, zapewne służący do nalania w odpowiedniej chwili krwi, która miała służyć przebudzeniu tajemniczych ,,potworów" z kurhanów.

Uśmiechnęła się podchodząc na sam środek ołtarza i stanęła przed czwartym wielkim ametystem, następnie otuliła go i uśmiechając się psychopatycznie dodała.
- Ah, mój Miły... - sposępniała, stukając palcem w kurhan. - Tak wiele cierpienia mnie spotkało.... byłbyś ze mnie dumny... - Obróciła się na pięcie i uśmiechnęła złowrogo, na powrót przylegając do ametystu. - Chodź... wstań... - zaśmiała się, a jej głos coraz bardziej nie przypominał tego, który wszyscy znali. - Noo.. wstań.. powstań.. wzywam Cię! Mereda! - wykrzyczała psychodelicznym głosem i ukłoniła się. - Czekam. Mówiąc to podcięła sobie nadgarstki , a kilka kropel jej krwi spadło i ściekło do 4 kurhanu. Ona sama zaś ucałowała czarną różę i czekała.

Ziemia zaczęła się ruszać i całe zamczysko zaczęło drżeć. Zapewne płakał wtedy cały DemonWorld. Płakał, gdyż skończyły się dla niego czasy, wstępnie zwane ,,małą tragedią", gdyż od tej chwili nastał czas łez i powrotu do wszech otaczającego cierpienia. Skończyły się czasy, w których demońskie dzieci zaczęły się rodzić i spokojnie dożywały wieku średniego.. od Teraz. miało zabraknąć nawet kobiet, które mogły by te dzieci nosić w swoich łonach.

Ametyst zaczął pękać, odsłaniając wielką, czarną trumnę. Miliardy fioletowych kryształków rozleciały się gdzieś w przestrzeni pozbawionej grawitacji komnaty.

Ila śmiała się tylko złowieszczo, kompletnie będąc wyuzdaną z uczuć. Po chwili podeszła do trumny i uśmiechnęła się w taki sposób, że zwykły demon mógłby stracić duszę, patrząc na jej twarz. Potężne, białe dłonie, z wielkimi szponami wyłoniły się z wnętrza trumny, oplątując Mroczną Panią.
- Wróciłem... - potworny, wyniosły i niosący z sobą nutkę egocentryzmu głos wypełnił komnatę. Jego barwa z powodzeniem mogła przywrócić do życia całe hordy umarłych.

Ziemia nieprzyjemnie zatrzęsła pod stopami Nathalii, zachwiała się. Tłumaczyła sobie w głębi duszy, że to czasem tak jest. Nie miała jednak zamiaru iść do sypialni, z resztą i tak nie była już senna, usiadła na jednym ze stopni i wpatrywała się w księżyc, który przypominał w tej fazie wielkiego rogala. Westchnęła cicho i oparła łokcie na kolanach.

W komnacie znajdującej się w podziemiach Zamczyska zapanowała głucha cisza i wszechobecny mrok. Pomruk cierpienia po raz pierwszy stał się widoczny, a salę wypełnił chłód. Lodowe kryształy zaczęły wypełniać całe Zamczysko, aż zatrzymały się na salonie i jakby przystanęły, pozostawiając go jako jedynego ,,żywym".
- O Pani, która rządzisz tym światem ..
Krwi płynąca niczym morze zniszczenia
Proszę, przybyłem na Twe wezwanie
Pozwól mi użyć o mej mocy Pani i spraw ..
by Głupcy którzy na Twej drodze stoją,
Zostali pokonani mocą Moją, którą i Ty bezgranicznie władasz! - Potworna litania wydobyła się z ust powstałego z trumny młodzieńca.

- Moja piękna, cierpiąca Ukochana.. - zaintonował ponuro głosem, jakiego nie powstydził by się żaden aktor, otrzymujący rolę w operze. - Ciii.. - dodał po chwili - Nie mów nic.. już wróciłem i zajmę się Tobą. Koniec mego snu, odzyskałem siły... - przykląkł na jedno kolano i przykładając prawą dłoń do serca rzekł jeszcze bardziej ponurym głosem. - Jestem Twój bezgranicznie, zabiję każdego, krew mi nie obca, dla Ciebie zrobię wszystko... - - wstając, ujął jej drobną twarz swoją smukłą dłonią. Zrobił to w taki poetycki sposób, że scena ta była godna największych teatrów. Czarne szpony dotykały szyi Jasnowłosej. - Zaniedbano Cię Moja Piękna ... ale nie martw się, już jestem. - Przytulił ją najczulej jak tylko potrafił i zaciągnął się jej zapachem, wplątując swe szpony we włosy milczącej Mrocznej Pani.
- Kocham Cię.. - wyszeptał, przenikając wszystko swymi złoto-zielonymi oczyma.

Brązowo-oka rozejrzała się po całym pomieszczeniu. Wszędzie, gdzie sięgał jej wzrok widać było mieniące się w świetle księżyca sople lodu i skrzący się szron.
- Ila ? - Powiedziała dość głośno, ale odpowiedziało jej tylko zagłuszone echo. - To się robi coraz dziwniejsze... - Szepnęła sama do siebie i wstała z miejsca, ruszając ku swojej osobistej komnacie. Z kieszeni płaszczyka wyjęła koronkowe rękawiczki i wdziała je na palce. Nathalia posiadała władzę nad lodem, ale coś jakoś powstrzymywało jej moc, a przeraźliwe zimno nie było tym co lubiła najbardziej.
Otuliła się jeszcze bardziej i weszła do swojej komnaty, w której było nieco cieplej niż na korytarzach.

Nagle w Zamczysku zaczęły przeplatać się dźwięki opery i przenikająca duszę muzyka.
Jej melodia była o tyle niepokojąca, że gdyby mogła mieć zapach, niosła by ze sobą woń trupich jadów.
Ogarniający cały zamek chłód był nie do zniesienia. Nath rozpaliła ogień w kominku, choć płomienie ledwie, ledwie się tliły. Wsłuchiwała się w melodię, ale nie znała jej. Następnie wyjrzała przez okno. Jej oczom ukazał się przerażający widok.

W zasadzie obraz był lekko zamazany, albo było jej już zbyt zimno by dobrze widzieć. Nie mogła z siebie wydobyć głosu, coś lub ktoś paraliżował ją. Widziała twarz, którą wcześniej miała tylko w wizjach lub snach, z których wybudzała się z krzykiem. Widziała też błysk ... kieł? broń ?
Odetchnęła głęboko i zamknęła oczy, myśląc, że znów śni. Tym razem pomyliła się, twarz za oknem nadal tam była.



W mgnieniu oka słychać było stąpanie po schodach. Delikatne, acz stanowcze kroki zdawały się nie pozostawiać śladu za sobą, zupełnie jakby nie dotykały podłogi.
Pomieszczenie zaczął wypełniać chłód wymieszany z trupim jadem.

Fala gęstniejącego powietrza spowodowała, że na chwilę zakręciło się jej w głowie, przywdziała na siebie gruby kożuch z niedźwiedziego futra. Zerknęła znów w stronę okna ... twarz zniknęła, ale za to zauważyła nerwowe i dość szybkie poruszanie się gałki u drzwi.
- Co jest u licha ... - Teraz nie miała wątpliwości, ten ktoś istniał naprawdę, a nie jedynie w jej snach. Krzyknęła choć głos uwiązł jej w gardle.

Wszystkie zegary w Zamczysku zatrzymały się. Za oknami zerwał się potężny wiatr. pioruny zaczęły rozbiać się o dach Zamczyska, strącając kilka krogulców, stojących na wierzy strażniczej. Mgła poczęła wypełniać pomieszczenie, zaś towarzyszące jej odgłosy kruków dzióbiących w witraże, tylko pogłębiały nieprzyjemną aurę. Woń trupów, stęchlizny i przede wszystkim czystego zła rozniosła się wypełniając już chyba cały Zamek, jak nie DemonWorld.

Drzwi otworzyły się i nie wiadomo skąd staną w nich mężczyzna. Na pierwszy rzut oka, był w wieku Łowcy, jednak coś, a dokładniej aura jaką dookoła siebie roztaczał nie pozwoliła myśleć, że jest młodszy od niego. Wręcz przeciwnie, nadawała mu tylko wieków. Był wysoki, wzrostu Alana, albo i nawet wyższy od Kuroia, szczupły, choć widać było zarysowane mięśnie na jego klatce piersiowej. Z daleka czuć było straszliwą woń Wampiryzmu. Zdradzał to trupi jad i czarne, długie szpony. Jego twarz była niczym oblicze porcelanowej lalki. Miał podkrążone oczy i zmarnowane usta, ale to tylko dodawało mu uroku. Widać było, że nie jadł od dawien dawna.

Oczy koloru płynnego, bladego złota z domieszką zieleni wtopiły się w Nathalię i napewno nie było to przyjazne spojrzenie...

Nie miała dokąd uciec, w sumie nawet nie widziała sensu ucieczki. Z trudem mogła przemóc strach. Domyśliła się, że mężczyzna stojący w progu jest wampirem tak jak i ona. To dawało się wyczuć i zobaczyć. Zastanawiała się tylko nad tym, że nigdy wcześniej go nie widziała w zamku.
- Kim jesteś.. ? - Zapytała w końcu drżącym głosem, a z każdym słowem widziała jak unosi się jej para z ust.

Uśmiechnął się, a jego uśmiech przypominał drwiące oblicze psychopaty, co tylko potęgowało uczucie strachu. Oparł się o poręcz schodów i wlepił swoje złotozielone ślepia, opierając twarz o prawą dłoń. Włożył najmniejszy palec du ust i lekko zaczął podgryzać najmniejszego szpona, cały czas patrząc na nią. Z daleka widać było, że to wiekowy Wampir, do tego bardzo potężny. Droczył się dalej z Nathalią, był jej po prostu ciekawy i czekał na jej kolejny ruch.

Przez kilka tygodni spędzonych w odosobnieniu nie czuła żadnej furii, lecz stopniowo wyzwalała się jej moc dlatego teraz bez trudu ogrzała część zamku. Mogła też zdjąć płaszcz ... jedyne co pozostało niezmienne to duszący zapach rozkładających się zwłok.
- Kim jesteś ? - Ponowiła pytanie już nieco pewniej a jej oczy zapłonęły żarem. - Nie mam ochoty na żadne gierki.

Ponownie się uśmiechnął. Śmiał się teraz w niebogłosy, wplątując swoją prawą dłoń w białe włosy, opadające na twarz. Dźwięk, który wydobył się z jego ust był cyniczny, upiorny, a co najgorsze, zdawać się mogło, że na jego dźwięk umarli powstają z grobów, kończy się świat i umiera wszelkie stworzenie. Po chwili ucichł, wystarczyło już tej gry. Zszedł kilka stopni niżej:
- Dorian, tak po prostu... - dokończył swym trupim głosem, pojawiając się nagle przed niczego nie spodziewającą się Nathalią. Stał przy niej tak blisko, obnażając kły w uśmiechu, że aż pochylił się nad nią, prawie stykając się z nią nosem.

Kobieta wzdrygnęła się czując jego oddech na swojej skórze, taką bliskość odczuwała tylko wtedy, gdy była z Ilą.. Nikomu prócz niej nie pozwalała na to, by tak się do niej zbliżano.
Odsunęła się od niego.
- Dorian ... - Powtórzyła cicho i spojrzała na niego spod przymkniętych powiek. - Więc chłód i lód w całym zamku to twoja sprawka. - Wciąż bacznie obserwowała każdy jego ruch, to jak odgarnia grzywkę, jak poprawia ubranie. Bała się, że znów zbyt blisko do niej podejdzie.

Wyczuł jej strach bez problemu. Napawało go radością, to, że się go bała. Obrócił się do niej tyłem i spojrzał spod byka, odwracając głowę z pół profilu, tak jak miał to w zwyczaju Hyun. Tylko jeśli Łowca wzbudzał respekt tym spojrzeniem, tak złotozielone oczy Wampira przygniatały ciężarem swojej barwy, wywołując przerażenie.
Kilka kości strzeliło mu w szyi, gdy kręcił ją na boki. Dodał po chwili nie zmieniając pozycji.
- A jak myślisz?

Strzepnęła włosami, odsłaniając mlecznobiałą, łabędzią szyje, przyozdobioną kolią ze szmaragdem, którą kiedyś dostała od Ili. Odetchnęła głęboko, a w jej dłoni widać było iskry. Moc była już w pełni.
- Myślę, że wiele zmieniło się od tego czasu jak byłam tu ostatnio. - Pstryknęła palcami a niewielki płomień rozjaśnił hale,w której się znajdowali. - Zastanawiam się tylko skąd właściwie się tu wziąłeś. - oznajmiła.

Starał się nie roześmiać jej w twarz. Poprawił czarne sznureczki na swoich nadgarstkach, dokładnie te same, które miała w zwyczaju nosić Ila również na nadgarstkach. Zupełnie nie przejmował się nią i ziewnął znudzony. Po chwili jednak spojrzał na je szyję, a jego oczy zatrzymały się na kolii Nath.
- Skąd to masz?

Nie, nie była zła... a strach na jej twarzy jakby minął. Cóż zbyt szybko go oceniła. Odetchnęła głęboko i ruszyła w stronę swojej komnaty.
- Nie sądzę, że powinno cię to interesować. - Nic o nim nie wiedziała, no może poza imieniem, ale była pewna ... więcej wiedzieć nie musiała. Postąpiła klika kroków. Zamek stopniowo ogrzewał się z każdym jej stąpnięciem.
- Nawet jakbym chciała to i tak bym nie powiedziała. - Medalion jednak sam " odpowiedział" odwracając się na drugą, metalową stronę i ukazując runiczne pismo, które układało się w "Na zawsze twoja ".

Jednym ruchem sprawił ,ze medalion wrócił do prawowitego właściciela, czyli do Wampira.
- Dosyć tej marnotrawnej gry. - Zaraz po tym jak z jego ust wydobyła się ostatnia sylaba, Zamczysko ponownie wypełniło się lodem. Pokazał w ten sposób, że może bez wahania robić z nim, co mu się podoba, a Nathalia nie jest dla niego przeciwnikiem. Mimo wszystko, nie miał zamiaru na razie nic jej zrobić.

Nie przejęła się błyskotką, bo przecież była to tylko jedna z wielu rzeczy. Inna sprawa byłaby z pierścionkiem jaki miała na palcu lewej dłoni, na szczęście ukryty był pod rękawiczkami. Zamiast tego ruchem dłoni zamknęła drzwi do swojej komnaty. Nie chciała już widzieć mężczyzny w pobliżu, chciała w końcu odpocząć po długiej i wyczerpującej wędrówce.
Jej komnata jako jedyna pozostawała ciepła toteż brązowo włosa wsunęła się pod kołdrę i długi czas wpatrywała się w sufit.

- I zamierzasz tak leżeć cały czas? - Wampir jak gdyby nigdy nic, leżał obok niej, opierając głowę na skrzyżowanych ramionach. Patrzył w sufit, naśladując ją. - Ależ tu remontów było...

Przekręciła się do niego plecami, stanowczo miała dość jego obecności. Nakryła się szczelniej kołdrą i odetchnęła głęboko.
- Jestem zmęczona i nie mam ochoty na dalsze pogaduszki. Nie wiem co tu robisz, kim jesteś i dziś nie mam potrzeby tego wiedzieć.

Wstał bez słowa cały czas szyderczo się uśmiechając. Podszedł do drzwi i prowokującym tonem dodał.
- I pomyśleć, że kiedyś był tu pokój Serafina ... - chwycił za klamkę i wyszedł. -Zamażę ci ten uśmieszek z twarzy..! - Warknęła. Bez trudu wstała z łóżka i ruszyła za białowłosym. Potarła dłonie i już po chwili uzyskała płomień, który prawie dosięgnął mężczyzny.


Bez większych problemów zrobił unik, i przymykając oczy nie przestając się śmiać, chwycił Nathalię za szyję jedną ręką i uniósł do góry. Jego uśmiech teraz był bardziej psychopatyczny, a czarne szpony szykowały się do wbicia w jej szyję. W jego oczach widać było obłęd i niepohamowaną radość z możliwości odebrania życia.
W tym samym momencie zawiał mocniejszy wiatr i dało się słyszeć głośny, poważny ton, który niósł ze sobą cierpienie i obojętność.
- Mereda ... - głos wypełnił pomieszczenie - Zostaw ją. - W drzwiach stanął nie kto inny jak sama Ila. Wyglądała inaczej niż zwykle. Miała na sobie czarny wieniec przypominający koronę, z tysiącem czarnych sznureczków, puszczonych luźno bokiem, przepasanych wielkimi czarnymi i blado granatowymi różami.

Na jej szyi widniał gustowny, biały kołnierz zapinany na srebrną klamrę, zaś odziana była w czarny, koronkowy gorset z białymi widocznymi na zewnątrz wstawkami i miała czarne krótkie spodenki. Jej nogi okrywał długi puszczony tren z tyłu gorsetu i czarne pończochy, przymocowane do koronkowego pasa. Nie miała butów, a na jej nadgarstkach znów pojawiły się sznureczki. Jej oczy patrzały mętnie w stronę Nathalii bez większych uczuć. Sprawiała wrażenie jak gdyby wszystko było jej obojętne. A co najgorsze, powróciły jej najgorsze cechy. Stała tam patrząc wyniośle.

Wyglądała jak porcelanowa lalka, z tym, że miała wielkie szpony, jeszcze większe nietoperzowe, czarne skrzydła i rozmazany tusz pod oczami. Dorian bez słowa puścił kobietę i ukłonił się arystokratycznie w stronę Demonicy, ukazując swe oddanie.

Brązowowłosa upadła boleśnie na kolana, raniąc je mocno. W oczach miała łzy, choć nie ból był ich przyczyną lecz to co zobaczyła. Wszystko zgrało się w jedną całość, mogła się domyśleć, że była to tylko i wyłącznie jej wina. Powoli podniosła się z ziemi, po czym usłyszała jakby chrupnięcie . Myślała, że coś sobie złamała, ale było to coś o wiele gorszego, przynajmniej w jej odczuciu. Pierścionek jaki miała na palcu pokruszył się i spadł na ziemię.

Teraz nie mogła powstrzymać łez. Czuła, że zawiodła, że wszystko co teraz się działo jest tylko i wyłącznie z jej winy. Zebrała okruchy pierścienia, ale nie miała sił by ponownie wstać. Wpatrywała się tylko w blondynkę.

Jasnowłosa wyciągnęła pełnym gracji ruchem dłoń przed siebie. Przyłożyła ją do ust i obtarła trupie wargi opuszkami palców. Widać było, że nie jest to już ta sama Ila, jaką znała Nathalia, jaką znał ten Zamek przez ostatnie 400 lat. Usta ułożyły się, by ponownie wypowiedzieć złowieszczo ,,Mereda..", jednak Wampir był szybszy i podszedł do niej. Klęknął i wziął ją na ręce, tuląc jej głowę do swej piersi. Czarnoszare oczy spojrzały na Nathalię. Pociekły jej łzy. Po chwili krzyknęła panicznie i przerażająco, przeszywając każdą duszę na wylot:
- DORIAN ?!!!!
-Ciii.... - Białowłosy dostrzegł na jej twarzy łzy, które otarł błyskawicznie - już jestem dodał. Spojrzał na nią łagodnym wzrokiem:
- Nie pozwolę Cię skrzywdzić przecież wiesz moja piękna... - przejechał po jej twarzy swoją dłonią, akcentując wyraźnie słowo ,,moja" i spojrzał na Nath.

Nathalia czuła jak pęka jej serce, nie miała sił by walczyć, wszystko co działo się teraz miała na własne życzenie. Otarła łzy z policzków, wstała chwiejnym krokiem i minęła parę bez słowa, choć wiele mogło cisnąć się jej na usta, wolała zamilknąć. Cichutko westchnęła i zamknęła drzwi po czym osunęła się na kolana i rozpłakała się jak za czasów, gdy była jeszcze człowiekiem.

Dorian powiódł za nią wzrokiem, jednak czując na sobie dłoń płaczącej Demonicy, przytulił ją mocniej. Udał się do sali tronowej i tak jak było to w zwyczaju, posadził Ilę na tronie, wyciągnął skrzypce i zaczął jej grać najpiękniej, jak tylko potrafił. Całe Zamczysko wypełniło się smutkiem i cierpieniem wraz z nutami wysyłanymi przez Wampira. Demonica nie mówiła nic, łzy leciały jej niczym potok. Widząc to, Wampir przerwał swoja grę i nakazał skrzypcom swym grać, zaś on ukląkł najpierw przed Demonicą, porwawszy ją do upiornego walca.

Wampir prowadził w tańcu z pełną gracją, wodząc Mroczną Panią za sobą niczym łabędź. Wykonawszy ostatni z piruetów, przechylił ją i objął delikatnie w pasie, złożył na jej ustach pocałunek.
- Nie pozwolę Ci płakać nigdy więcej .... - upiorny ton rozniósł się po kryształowej, wypełnionej mgłą sali, dając dowód tego, że nastała nowa era.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yasui Hime dnia Czw 11:11, 18 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.raikunenpolis.fora.pl Strona Główna -> Główny RPG Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Charcoal Theme by Zarron Media
Regulamin