Forum www.raikunenpolis.fora.pl Strona Główna www.raikunenpolis.fora.pl
Dollfie Dark site
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Odcinek 4: Gniew Łowcy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.raikunenpolis.fora.pl Strona Główna -> Główny RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yasui Hime
Moderator



Dołączył: 17 Paź 2008
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: DemonWorld
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:36, 14 Lip 2011    Temat postu: Odcinek 4: Gniew Łowcy

Młodzieniec mimo strachu nadal wędrował w głąb przez coraz ciaśniej rozstawione drzewa. Nie rozpoznawał tego terenu, zupełnie nie wiedział gdzie jest. Miał ochotę się rozpłakać. W dodatku poczuł bijący chłód ze wszystkich stron, po chwili dało się też usłyszeć głośny szum.
Poczuł nieprzyjemne pulsowanie w skroniach, upadł na kolana bezwolnie. Wiatr, albo coś co nim sterowało obezwładniło go. Jego strzały jakby same z siebie zaczęły wzbijać się w rozgwieżdżone niebo, a potem z szybkością opadały w stronę ziemi.
Cudem odbijał je w locie, jednej jednak nie zauważył. Boleśnie wbiła się w jego lewy obojczyk tuż nad sercem.
Momentalnie pociemniało mu przed oczami.
- Marny mój los .... - Zdążył wyszeptać, po czym nieprzytomny padł na ziemię.

Wracali po długiej wyprawie, wracali od wschodu, od wilczych rubieży. Białowłosy zdążył zmężnieć przez te klika lat, a jego wilcze cechy nie były tak uciążliwe jak dawniej, mógł się obyć bez amuletu, choć i tak go nosił z obawy, że znów może się stać czego nie będzie w stanie kontrolować. Jego towarzysz podróży, wysoki szatyn z przyjemnością ściskał go za drobną, ciepłą dłoń.
W powietrzu aż czuć było miłosną aurę roztoczoną między kochankami.
- Oto i granica DW ... w końcu nadszedł czas by osiąść na stałe w zamku, przyznam, że na najbliższe stulecie mam dość tułaczek po wilczych terenach. - Powiedział białowłosy i wtulił się w ramię swojego kochanka. Nie uszli nawet mili, a zauważyli obaj niewielką postać leżącą na gościńcu.
- Dziwne ... widzisz to co ja ? Alan tam na drodze... - Nie poznali dziecka DW, w końcu nie było ich tak długo, jednak bez zastanowienia postanowili podbiec do chłopca.
- Żyje? - Spytał brązowowłosy i ze swojej sakwy wyjął potrzebne do opatrzenia rzeczy.
- Tak, choć ledwo dycha ... trzeba wyciągnąć strzałę i zabrać go do zamku.

Jak powiedział tak zrobił. Nie konstruowali noszy ... za duży wstrząs. Othis delikatnie wyciągnął strzałę z piersi chłopca i odrzucił ją na bok. Założył sobie łuk i pusty kołczan na plecy. Brązowowłosy wziął chłopca na ręce, był silniejszy, więc dźwiganie go nie przyspożyło trudów.

- Cyan, proszę nie teraz.. - wymamrotał przez sen Białowłosy, czując na swoim policzku wilgotny język. - Proszę .. daj mi jeszcze z 5 minut.. - Otworzył oczy. - To Ty! - krzyknął, podrywając się tym samym do pozycji siedzącej. - Demoniczny Pies tylko zaszczekał uradowany, tym, że wreszcie udało m u się obudzić swojego 2 pana.
- Skoro Ty tu jesteś, to oznacza.. że... CYAN!

Nie minęła chwila, a Pierwszego Demońskiego bliźnięcia nie było już w komnacie. W pośpiechu zerwał się z łóżka, zakładając bluzę i spodnie na prędcę wiązać buty. Czuł, że to nie wróży nic dobrego i czym prędzej pognał przed siebie z taką łatwością i gracją, której mógłby mu pozazdrościć nie jeden artysta, czy nie jedna łania.

Nie spieszyli się obaj, wyszli na oświetloną pierwszymi promieniami polanę.
- Othis ... on tego nie przeżyje ... rzuć jakieś zaklęcie czy coś ... niech chociaż trochę go to wzmocni. Chłopiec nie poruszał się, a jego kończyny bezwładnie zwisały z pleców Alana. W dodatku bandaż na jego piersi zdążył nasiąknąć krwi.
- Alan ja nie mogę ... wiesz przecież, że podpisałem pakt ... żadnych czarów ... inaczej znów wilcze cechy zapanują nade mną. Usiądźmy, odpocznijmy. - Odetchnął i oparł się o drzewo.
- Othis nie ryzykujmy, że młodzian mi zemrze ... musimy się spieszyć.

Cielo zatrzymał się. Nagle jego szaleńcza gonitwa została przerwana, bowiem dobiegł do ze wschodu słodki zapach krwi jego brata. Bez najmniejszego zawahania rzucił się we wskazanym przez swoje zmysły kierunku. ,,Cyan.. już biegnę.. trzymaj się!" Myślał.

Białowłosy przytaknął. Tak, Alan miał rację im szybciej dotrą do zamku tym lepiej dla chłopaka. Zmienili kierunek ... tym razem szli nieco na północ.
- Swoją drogą ... jestem ciekaw jak taki młodziak znalazł się na granicy, przecież nie ma w pobliżu osad demońskich. - Brązowowłosy lekko westchnął i ominął wystające korzenie drzew na swej drodze.
- Nie mam pojęcia ... ale przychodzą mi dwie hipotezy do głowy, albo zwiał z domu i ktoś go postrzelił, ale po prostu się zgubił.

Nagle ku zdziwieniu dwójki podróżnych, ku zdziwieniu ich oczom ukazał się Cielo. Wylądował tuż przed nimi w wielkim stylu, przyklękając na jedno kolano, zaś ciągnący się za nim wiatr i czarna, cienista zorza, potęgowały tylko opiewający go mrok. Wyprostował się i zmarszczył gniewnie oczy, wypowiadając następujące słowa:
- Oddajcie go. - Oznajmił chłodno, acz gniewnie nie pozostawiając przybyszom wyboru. Dzierżąc w dłoni swoją lancę, przygotował się na ewentualną walkę. Nie poznał Ani Alana Ani Othisa. Jednak stojąc tak przed nimi, wiatr zaczął falować jego długą, białą grzywą, zaś szare oczy i gwiazdka na policzku, były dowodem, czyim synem jest ów Młodzieniec. Albowiem była to skóra zdarta z Ili.

Białowłosy roześmiał się głośno i podszedł do chłopca, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Wyrosłeś ... - On bez trudu rozpoznał Ciela, choć tylko dzięki gwiazdce na policzku.
- Alan połóż tego chłopca pod drzewem ... trzeba zmienić jego opatrunek, ta rana za bardzo się babrze.
Młody Demon zaniemówił.
- O.. Othisie, czy to naprawdę Ty?! - ujął go za ramiona i wyściskał przywitalnie. - Co z Cyanam ?
Strzepnął grzywą, a jego niewielki warkoczyk opadł na ramię.
- Tak, to ja ... ahhh więc to Cyan ... coś tak podejrzewałem, choć na pierwszy rzut oka myślałem, że to ludzki dzieciak. - Westchnął. - Cóż nie najlepiej ... trzeba go jak najszybciej zabrać do zamku, a niestety ani ja ani Alan nie jesteśmy łowcami, nie biegamy ponad czas.

Przyjżał się bratu. Jego rana krwawiła niemiłosiernie i co najgorsza obfito. Na szczęście Hyun pokazał mu, jak tamować niektóre rany, toteż rozerwał rękaw od swojej bluzy i odpowiednio zatamował krwotok. Wiedział, że potrzeba tu fachowej opieki, najlepiej Avara, ale biorąc pod uwagę jego obecny stan, był zdany na siebie. Chwycił delikatnie Cyana na ręce i rzekł:
- Więc ja pobiegnę przodem, a wy postarajcie się jak najszybciej dojść. - Swoją drogą .. - obrócił się - Wróciliście w odpowiednim momencie. Othisie pomożesz mi go opatrzyć, a Ty Alanie przydasz się do obrony. Zatem ruszam. - Nie zdążył dopowiedzieć ostatniej głoski, a już został po nim tylko kurz.

Skinęli oboje na siebie, no cóż to był chyba jedyny słuszny pomysł. Było jeszcze coś ... wizja furii Nath. Alan doskonale wiedział, że była przewrażliwiona jeśli chodziło o chłopców. Biegli, choć nie tak szybkim tempem jak Cielo.
- Myślisz o tym samym co ja ? - Othis przełknął ślinę głośno.
- Nath rozniesie zamek ...

Tymczasem Hyun zlokalizował posiadłość Aloisa. Znajdowała się na Wschodnich rubieżach DW. Był to wielki, biały dworek, całkowicie odmienny od ponurego zamczyska. Sprawiał wrażenie jakby cały był wykonany z białego marmuru. Dookoła potężnego gmachu znajdowało się kilka drzew i masa przeróżnych kwiatów, pośród których wyłaniała się wielka fontanna.
Łowca bez trudu wdarł się do pomieszczenia, mając tylko jeden cel, Aloisa. Nie musiał długo szukać, bowiem blondyn czekał na niego w salonie.
-Ah, Ah.. kogo my tu mamy.. - przejechał palcem po kryształowym kielichu wpina, po czym upił łyk.
- Mój Panie, czy zająć się naszym gościem?
- Nie Treworze, niech się sam sobą zajmie - uśmiechnął się złowieszczo.

Dopiero teraz Łowca spostrzegł, że tuż przy Aloisie stoi ktoś jeszcze. Był to wysoki, szczupły mężczyzna o rysach Kuroia. Miał budzące obrzydzenie, złote oczy, które aż pałały fałszywością, zaś jego czarne długie włosy, tylko podkreślały nikczemność, roztaczającą się w około.
- Pfff... - wycedził - Jak na kogoś kto uknuł taką intrygę wyglądasz jak wężowe gówno. - Ironiczny uśmiech zawitał na twarzy Łowcy.

W odpowiedzi mężczyzna posłał mu tylko uśmiech pełen jadu i podszedł do swojego pana.
- Już dosyć tej zabawy paniczu.. - zasyczał mu do ucha.

Alois wzdrygnął się. Pierwszy raz słyszał takie słowa, w dodatku wypowiedziane w ten sposób. Poczuł, że traci kontrolę, jednak otrząsnął się.
- Masz rację. Czas się go pozbyć, tylko psuję moją lalkę. - oświadczył, zamykając oczy.
- Jak sobie życzysz...
- T... tre.. TREWOR?!!! ... aghhh..ghhhh.. Tyy.. ty.... - Czarne długie szpony przebiły bogato, barokowo wręcz zdobione krzesło, na którym siedział Blondyn. Nie ciężko się domyśleć, że wraz z płóciennym obiciem, przeszyły na wylot drobne ciało.
- Teraz nie ma już balastu, zatem mogę się zająć Avarem po całej linii. - Złote oczy zmieniły barwę na żółtą, dając dowód tego, iż wypełnione są jadem po całości. - Ehh.. bym zapomniał, jeszcze Ty jesteś.. Marny Łowco - wyszczerzył się obnażając kły, po czym wykonał szybki obrót na pięcie i z impetem natarł na Hyuna.
- Tre... wor.. rr.......... T- Ty kłamco!...... ghghghghggghhhhhhhhhhh... - Wino, dzierżone przez chłopca rozlało się wprost, na puchaty, biały dywan u jego stóp, zaś po śniadych policzkach poczęły spływać łzy. Kielich który trzymał opadł na ziemię, rozbijając się, a każdy jego kawałek wyglądał niczym tysiąc rozsypanych diamentów. Wiedział, że przegrał, co gorsza był świadomy, iż został wykorzystany. Wiedział także, że umierał. Zdał sobie sprawę, że cały jego świat, otoczenie w jakim żył, było tylko pustą wykreowaną na jego potrzeby krainą, w której miał się dobrze czuć. Co najgorsze, dotarło do niego, że jest w obcym świecie, pośród obcych istot umiera i z pewnością zostanie zapomniany.
- Byłem głupcem.. - wyszeptał, a jego głowę bezwładnie opadła na lewy bok. - Przegra .. łem... .. .

Nath nie rozumiała tej pustki w zamku. Myślała, że oprócz niej w zamku są tylko Ila i Avar,. Ta cisza jednak nie podobała jej się.
- Cyan nigdy tak wcześnie nie wychodził na treningi, coś musiało się stać, a ja się domyślam co. Jak ja cię Hyun dorwę to kłaki powyrywam z tego łowczego łba. Zaczęła nerwowo chodzić po salonie. To w lewą to w prawą stronę.
- A Cielo ? Nawet ... nie zjadł śniadania, wybiegł jak strzał z procy, nie mówiąc dokąd zmierza.

Wielkie, mosiężno drewniane drzwi do głównego holu w Zamczysku otworzyły się, ukazując Ciela zdyszanego, trzymającego w swoich ramionach nieprzytomnego Cyana.
- Mamo !!!
Zerwała się niczym struna i wbiegła do holu. To co ujrzała przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
- Co to ma znaczyć ... znów walczyliście?

Żądza mordu na Hyunie wzrastała z każdą sekundą, ale nie była to chwila, aby teraz nad tym myśleć, w dodatku Avar na wiele się nie zda w takim stanie. Bez trudu wzięła syna w ramiona i przeniosła do salonu.
- Cielo przynieś mi miskę z wodą i kilka bandaży ...

Czym prędzej wybiegł jak oszalały w poszukiwaniu wskazanych przedmiotów przez matkę. Nie zajęło mu to dużo czasu i już po chwili stał tuż obok niej, trzymając miskę z wodą i bandaże.
- Mamo, proszę nie denerwuj się.. Wiem, że to trudne, ale posłuchaj. Cyan został zraniony tuż nad sercem. Spotkałem Alana i Othisa, zaraz tu będą. Biegłem ile tylko mam sił - zasapał się i pochylił łapiąc oddech - Mamo .. proszę.. uratuj go.....

Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem. - Zatamowałem rany tak, jak mnie Hyun nauczył, ale nie jestem lekarzem ,a na Avarze nie możemy polegać. - dodał. - Othis zna się trochę na medycynie wiec Ci pomoże. - A ja.. ja muszę iść - jednym machnięciem ręki przywdział swój struj do walki i zabierając lance, nie patrząc na Nath, pocałował czule brata. - Wrócę mój Książę - po czym wybiegł z Zamku w znanym tylko sobie kierunku.

Delikatnie ścięła koszulę w jaką był ubrany Cyan i odwinęła przesiąknięty krwią bandaż.
- Alan, Othis ... chwała demonom. - Westchnęła cicho, ale nie pora była na czekanie. Oczyściła delikatnie ranę, a zaklęciem zasklepiła jej brzegi tak by nie krwawiła. Założyła nowy opatrunek i kocem okryła syna, tak by nie przemarzł.

Chwilę potem w zamku zjawili się Alan i Othis. Weszli cicho do salonu.
- Dobrze, że wróciliście ... ja sama sobie z tym nie poradzę. - Naprawdę była w rozsypce, siedziała pochylona nad synem, a łzy skapywały jej z oczu.
- Myślę, że wszystko się ułoży. - Szepnął Othis i usiadł obok niej, zaś Alan począł rozpalać ogień w kominku.
- To nie jest takie proste ... Hyun znów mu czegoś nagadał, a prosiłam, by nic nie robił, by nie ingerował w te sprawy. Ehhh mężczyźni.

Białowłosy biegł, przed siebie ile tylko miał sił w nogach. Treningi z Łowcą wiele mu dały, bowiem, był już prawie tak szybki jak on i miał wrażenie, że jego stopy w ogóle nie dotykają ziemi, zaś on sam płynie, niczym ryba w wodzie. Spojrzał na granatowe niego, na które zaczęły nachodzić chmury, zasłaniając powoli księżyc. ,, Cyan.. Avar.. Hyun.. Kto jeszcze?" Zastanawiał się w myślach, starając się przy tym utrzymać tępo, w tej szaleńczej gonitwie śladami jego mistrza.
- A więc to tu.. - rzekł na widok posiadłości Aloisa, mrużąc złowrogo oczy. - Zapłacisz mi za wszystko.. - Zwinnym ruchem zeskoczył z drzewa i z łatwością pokonując bramę, dostał się do środka.

Alan usiadł na kanapie i spojrzał na siostrę.
- Nath powinnaś się położyć, za dużo wrażeń jak na ten dzień, już zmierzcha. - Szatynka milczała tylko i trzymała syna za dłoń.
- Boje się ... on jest taki kruchy. W dodatku te anomalie z mocą ... raz jest, a raz jej nie ma. - Othis wstał i chwycił kobietę za dłoń.
- Chodź ... naprawdę połóż się, Alan przy nim zostanie.

Nie umiała odmawiać, nie jemu, ponieważ jego spojrzenie miękczyło ją. Wyszli oboje z salonu i udali się na górę.

Łowca stał tak patrząc na umierającego blondyna i Nacierającego nań Trewora. Sparował uderzenie czarnych szponów i robiąc salto w tył, odbił się od ściany, kontrując atak sztyletami. Obaj uskoczyli w górę, by w powietrzu stoczyć walkę na śmierć i życie. Słychać było tylko brzdęk ostrzy i świsty szponów zamienne z sobą jak nuty w dobrze ułożonej pieśni, granej niczym ballada ku wschodzącemu słońcu.

Ludzkie oczy nie potrafiły zaobserwować tego, co się tam działo, bowiem każdy ruch wykonany przez przeciwnika był tak szybki i precyzyjny, że nawet dla wprawionego w boju Demona obserwowanie przebiegu walki mogło sprawiać problem.

Nagle Czarnowłosy splunął jadem w krwiste oczy Hyuna, zaś ten runął na ziemie, rzeźbiąc w niej pokaźnej długości i szerokości rów. Jakby go zmierzyć, z każdej ze stron było conajmniej ze dwadzieścia metrów, a on sam wylądował na ziemi. Zbliżał się do Hyuna, śmiejąc się złowieszczo, tym bardziej radością napawał go widok próbującego przetrzeć oczy przeciwnika.
_ Nie miotaj się, bo szybciej sparaliżuje Cię mój jad. - Pochylił się nad nim i ujął Twarz Łowcy w dłonie. - Ohhh.. jesteś taki piękny... Może Twoje ciało sobie przywłaszczę? - wyszeptał mu do ucha, po czym zbliżył wargi do ust Łowcy, by złożyć na nich pocałunek, jednak jedyne co otrzymał była ślina. Został po prostu opluty.
- Więc tak ze mną pogrywasz ?! - uderzył go w twarz.
- Jesteś tylko śmieciem.. Ale zanim Cię zabiję, powiedz, po co Ci Avar? - podniósł się i polegając na swych pozostałych zmysłach, obrócił w stronę Trewora.
- Hmm... - stał do niego plecami, topiąc swe jadowite spojrzenie w szponach. W końcu po upływie kilku chwil rzekł: - Jak to po co? Wróciłem po ukochanego braciszka. - zaśmiał się złowrogo, zaś jego śmiech wypełnił całą salę. - Zdziwiony? - obnażył kły - Masz prawo. Nie winię Cię za to. Tylko widzisz.. gdyby nie ta cholerna mafia w ludzkim świecie, już dawno miałbym te wspaniałe ciało Avara... Ahh.. - usiadł na biurku, obok wykrwawiającego się Aloisa i zaczął bawić się jego ręką. - Wiesz, to nie jest tak, że jestem zły na wskroś - wymachiwał zakrwawioną dłonią blondyna na różne strony - Ja po prostu potrzebuję ciała. Dlatego przez dwa lata udawałem brata tej chodzącej dewocji i kokieterii, by móc zagarnąć jego śliczne ciałko.
- Ale niestety.. - wzruszył ramionami- Los nie jest łaskawy, a ciała ludzi nie są tak odporne, zatem zarobiłem kulkę w głowę i na tym się skończyła moja kariera... Później przez 200 lat błąkałem się jako duch, aż do dnia, w którym spotkałem tego rozkapryszonego bachora - pomiział twarz Aloisa nosem o jego nos. - Potrzebowałem tylko kogoś, kto podejdzie niezauważony do was i odwróci uwagę, bym mógł spokojnie działać. I udało by mi się, gdyby nie Ty i te głupie bachory! - rzucił mu gniewne spojrzenie, puszczając trzymaną dłoń i ruszył wolnym krokiem w stronę Łowcy z zamiarem dobicia go.
- Niestety - westchnął - będę musiał ułożyć inny plan zdobycia mojego idealnego ciała. Ale to nie problem .. - szczerząc się uderzył wprost w głowę szatyna z całą swoją mocą.
- C- co jest ?! - zszokował się, gdy jego szpony utkwiły sparowane w dłoniach Hyuna. Zaczął nerwowo się szarpać - Puszczaj Imbecylu! Puść mnie!!! - krzyczał.
- ... Kto raz przekroczy bramy DW nigdy już tego świata nie opuści ... .. . - Spojrzenie pełne nienawiści ogarnęło Służącego, zaś Hyun bez najmniejszych problemów połamał mu szpony, wykręcając mu ręce. - Nieźle się zabawiłeś, ale to już koniec - Kopnął osuwającego się na kolana bruneta tak mocno,, że ten wbił się w ścianę, zalewając krwią. - Chcesz się bawić? Proszę bardzo. - Jak gdyby nigdy nic, wsadził dłonie do kieszeni i ruszył spokojnym, powolnym krokiem w stronę wgniecionego ciała. - Idealne ciało tak? Tak się składa, że coś o tym wiem... - w okół całego ciała Łowcy, zaczęła roztaczać się czarno - fioletowa, cienista aura, która dodatkowo rozsyłała pioruny i błyskawice po całym pomieszczeniu.
- Nieee... NIE! Z- ZACZEKAJ! Na pewno się dogadamy!!!
- Pewnie, że się dogadamy.. - doszedł do niego, mając głowę zwieszoną w dół, tak, że opadające pasma brązowej grzywki zasłoniły mu oczy. - Wiesz czego chcę?
- Czego? Spełnię każde Twoje życzenie!!!
- Twojej śmierci szmato... - wyszeptał mu do ucha, po czym uderzył w niego tak mocno, że mężczyzna przebił ściany na wylot, wylatując na zewnątrz posiadłości. Gdy był jeszcze w powietrzu, Łowca wyskoczył zaraz za nim i uniósł jego ciało w górę, zasypując je gradem ciosów. Katował służącego tak długo, aż ten mimowolnie opadł na ziemię wrzynając się w nią. Odbił się od dna i ostatnią rzeczą, jaką ujrzał na chwilę przed wyzionięciem ducha, były czerwono krwiste oczy, pełne nienawiści i pogardy, dla jego osoby.
- Hyunnnnnnnnnnnnnnnnnnn!!!! - znajomy głos Ciela rozległ się z wieży posiadłości.
- To jeszcze nie koniec.... - Ciało morderczego Łowcy zaczęła oblegać czarna mgła. Zaraz za nią roztoczył.a się fioletowa aura, której podobnie jak poprzednio, towarzyszyły pioruny i błyskawice. Zmieniały się jego dłonie, nogi, cały się zmieniał, sprowadzając wraz ze swoim krzykiem gęste chmury i potężne Tornado, które z każdą chwilą, przeistaczało się w cyklon.
- Cholera! Wujku, uspokój się, bo zniszczysz całe DW!!!! - Jednak błagania młodzieńca nikły w obliczu roztaczającego się gniewu.

Donośny, choć niezwykły w swoim brzmieniu krzyk rozniósł się po okolicznych lasach, płosząc ptaki, jak i całą zwierzynę. Kto wie, czy ów donośny skowyt nie zawitał do każdej części demońskiego świata.
Gdy cyklon scentralizował się w jednym punkcie, oczom Ciela ukazało się prawdziwe oblicze jego mistrza. Łowca był otoczony w czarnej mgle do wielkości ramion, zaś unoszące się przy nim kamienie i błyskające promienie tylko potęgowały aurę złowrogości. Miał długie, białe włosy, falujące na wietrze, a szpony najdłuższe, jakie młody demon widział.

Bez słowa, bez namysłu najpierw przekuł ciało Trewora na wylot, a później rozszarpał w drobny mak, paląc przy tym wydobywającą się duszę.

Młody Demon stał w szoku i nie wierzył własnym oczom. Bał się podejść i powiedzieć, a tym bardziej zrobić cokolwiek.
- Hyun starczy. On już nie żyje. - Oświadczyła Ila, stając za jego plecami.
- ... Skrzywdził go..
- Wiem, ale Teraz bardziej potrzebuje Ciebie, niż przykrych wspomnień. Idź - poklepała go po ramieniu. - Ja tu posprzątam.

Prawie wszyscy w zamku już spali, nie wiedząc, co dzieje się poza jego granicami. Jedynym na " posterunku" ostał się Alan. Mężczyzna przejechał dłonią po drobnym czole swojego chrześniaka.
- Cholera ... ma gorączkę ... nie jest dobrze. - Postanowił spreparować jakieś zioła i zrobić z nich napar. Liczył tylko, że niebawem chłopak się obudzi.

- Marny pyle nic nie jesteś wart... - rzekła Ila dobijając duszę Trewora. - I kto by pomyślał, że to ten sam demon, który uciekł nam przed 200 laty? Ehh.. Wracajmy. Cielo Ty też do domu! - Krzyknęła w stronę młodzieńca, który tylko pośpiesznie odsalutował.
- Dziękuję.. - zwiesił głowę, wracając do swojej normalnej postaci.
- Chodź .. już starczy wrażeń. Klątwa została zniszczona, więc Avek stopniowo wróci do siebie. - Uśmiechając się, chwyciła go pod ramie i ruszyli w stronę Zamku.
- Czekaj, dam radę sam Pani..
- Przestań, to rozkaz! Oprzyj się na mnie. Wygrałeś swoją wojnę, więc należy ci się odpoczynek.
- ... - Ruszył posłusznie we wskazaną stronę, nie stawiając dłużej oporów.

Cyan lekko skrzywił powieki w bólu jaki przeszywał przynajmniej większą połowę jego ciała. Poruszył się, ale wnet zawył z bólu.
- Gdzie ... ja jestem ?
Alan pochylił się nad nim.
- Nic nie mów ... najpierw to wypij, jesteś bardzo osłabiony.
Nath nie mogła spać, zwlekła się z łóżka i weszła do salonu po cichu.
- Cyan ... synu, co z Tobą?
- Jest lepiej, ale gorączkę nadal ma wysoką, musi się porządnie wyspać. - Alan ubiegł ją z odpowiedzią.

Nieoczekiwanie w drzwiach salony pojawił się Cielo. Szczęśliwy, że Cyanowi nic nie jest, podbiegł do niego i wyściskał tak mocno, że zapomniał, iż Cyan jest cały obolały.
- Mój Mały... Książę.. - po raz kolejny nie kryjąc się z uczuciami, pocałował go, wtulając się czule, zaś z jego oczu spłynęły łzy szczęścia.

Cyan syknął z bólu, ale nie miał siły by przeciwstawiać się uściskowi.
- Wszystko ... mnie boli, tak bardzo boli. - Wyszeptał i opadł lekko na poduszkę.
Nath miała nieco podlejszy nastrój, zwłaszcza, że w progu stanął Hyun.
- Mamy do pogadania w cztery oczy.
Ila spojrzała na nią a następnie na Łowcę, kompletnie nie mając pojęcia o co mogło pójść. Nie podobał jej się ton głosu Nath, ale i dziwnym trafem, jakoś wolała nie ingerować.
- Zatem rozmawiajcie.

Nath chwyciła łowcę dość mocno ( jak na kobietę) za dłoń i wyprowadziła go do niewielkiej komnaty przylegającej do salonu.
- Hyun musisz mi coś wyjaśnić ... Co Ty mu znów nagadałeś? - Westchnęła cicho i usiadła na krześle.- Zdaje mi się, że nie dłużej jak tydzień temu wspominałam Ci byś nie męczył go treningami, bo jeszcze sobie coś zrobi. Mam dziwne wrażenie, że kazałeś mu policzyć się sam na sam z Aloisem.

Łowca uwolnił delikatnie rękę, by nie zrobić jej krzywdy. Starł dłonią ściekającą z ust krew i spojrzał jej prosto w oczy, łagodnym wzrokiem.
- Nic mu nie kazałem. Poprosiłem jedynie Twojego syna o to, by został z Avarem, zaś gdy wychodziłem, powiedziałem mu, że ma w sobie wielką moc, bo jest demońskim dzieckiem, dlatego nie może się załamywać i myśleć, jak bardzo jest beznadziejny. Tyle. - Oznajmił. - To, że wyszedł było tylko i wyłącznie jego decyzją. Nie możesz mnie winić, za błędy swoich dzieci droga Natalio. - po raz kolejny spojrzał na nią stanowczo. - Nie jest to moją winą, podszedł bliżej niej. - A jeśli mi nie wierzysz, to zapytaj samego poszkodowanego.

Nath patrzyła na niego, przez dłuższy czas milcząc. Przyłożyła dłoń do jego twarzy, a krew momentalnie przestała płynąć.
- Dobrze skonfrontuje sobie wasze wersję, ale wiesz jaki jest Cyan ... on mimo wszystko ma Cię za autorytet i cóż ... bierze sobie Twoje słowa za bardzo do serca.
- Tu nie chodzi o Cyana,a o Twoją wrażliwość. Jest przy nim Cielo, a dwa licz się z tym, że nie raz, nie dwa wróci poobijany, zakrwawiony i rozczłonkowany. Takie są oblicza tego świata a Ty, nawet będąc jego matką nic z tym nie zrobisz. Dziękuję za uleczenie. - przymknął oczy wkładając ręce do kieszeni.
Chwilę później obrócił się i skierował w stronę wyjścia.
- Szkoda tylko, że po takim czasie, nadal mi nie ufasz. A teraz wracam do Avara, wybacz. - zniknął za drzwiami.

Opadła na krzesło, całkowicie zrezygnowana. - Nie masz dzieci, nie wiesz jak to jest. - Powiedziała już sama do siebie po czym ruchem dłoni przeteleportowała się do własnej komnaty.

Drzwi do komnaty uchyliły się. Pośród falbaniastych pościeli i koronkowych poduszek, spał jakby nie wzruszony całą sytuacją Avar. Wyglądał tak słodko i niewinnie, że aż Hyun postanowił pocałować go, nie bacząc na to, że ubrudzi go krwią, która ponownie wyciekała z jego ust.
- H..yuuunnn.. - Czarnowłosy uśmiechnął się lekko i otworzył swe lazurowe oczęta do połowy. - Gdzie byłeś? - przetarł dłonią zaspane powieki.
- Śpij.. jutro Ci opowiem Mój Mały. - Mówiąc to, przytulił Avara jak tylko potrafił najczulej, wplątując dłoń w jego włosy. - Kocham Cię.. - wyszeptał prawie niesłyszalnie.
- Hyun! - zaniemówił. Łowca nie należał do osób mielących językiem w sferze uczuć. - ... Ja Ciebie też... - objął go w pasie. - Jesteś cały poobijany...
- To nic - ujął drobną twarz doctora w dłoń i ucałował czule - ważne, że Ty jesteś cały.

Na te słowa Avek rozczulił się. Wiedział, że coś się wydarzyło, a on miał tylko lukę w pamięci, będącą dowodem na jego teorię.
- Chodź do mnie... Proszę..
- Nie proś. Jestem na każde Twoje zawołanie... - przybliżył do swych ust smukłe palce Avara, które zaczął delikatnie całować.
- Hyun.. - na twarzy czarnowłosego zaczęły malować się rumieńce, zaś z jego ramion opadła lekko czarna yukata, w której sypiał.
- Jestem.. i zawsze będę. - wpił się w usta ukochanego, zasypując go gradem pocałunków różnej maści.

Cyan patrzył na brata swoimi orzechowymi oczyma i uśmiechał się lekko.
- Cielo ... ja ... ja mam moc ... - Dłonią chciał dotknąć jego policzka, ale bez skutecznie. Każde uniesienie ręki sprawiało mu ból.
- Nikt mi nic nie zrobił ... to moc ... ja nie umiem jej kontrolować.
Starszy z bliźniąt uśmiechnął się i przytulił ponownie brata.
- Mówiłem Ci, że ją masz, tylko w to nie wierzyłeś! - wykrzyczał uradowany. - Tak się cieszę! Tylko powiedz, to teraz Mamie... bo ona myśli, że postrzelono Cię przez wujka Hyuna...
- Tylko tak mi teraz sła...słabo.... .. .- Kilkakrotnie zamrugał oczami. - Śpij tu przy mnie, chce byś był.
- Będę, ale najpierw wytłumaczę mamie wszystko. - cmoknął go w policzek - Zaraz wracam. -
Po chwili stał pod komnatą Nath i zapukał nieśmiało.
- Mamo .. ?
Nath nie spała ... po prostu to wszystko co wydarzyło stało się dla niej ciężarem nie do udźwignięcia.
- Cielo ... wejdź. - Starała się powstrzymać łzy jakie napływały jej do oczu.
Młody Demon delikatnie przekręcił klamkę od drzwi i wszedł do środka. Widok płaczącej matki, zbił go z tropu.
- Chciałbym powiedzieć, że .. chociaż nie, mam lepszy pomysł. Proszę Cię Mamo, chodź ze mną. Cyan Cię potrzebuje. - podał jej dłoń.

Wstała i ruszyła z Cielo do salonu. Pochyliła się nad młodszym z synów.
- Jestem mój skarbie.

Młodzieniec podniósł wzrok na matkę.
- To nie jest wina wujka Hyuna ... mamo nie obwiniaj go za coś czego nie zrobił. Ja wtedy musiałem, mamo ja mam moc, moc mi wróciła, ale nie umiem jej kontrolować jak dawniej.

Potok słów z tych maleńkich usteczek rozczulił Nath do tego stopnia, że przytuliła obu synów do siebie.
- Już ... dobrze. A teraz zostawiam was ... tylko nie siedźcie za długo. - To mówiąc przeteleportowała się do sypialni i z myślą, że musi następnego dnia przeprosić Hyuna udała się spać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yasui Hime dnia Nie 11:06, 17 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.raikunenpolis.fora.pl Strona Główna -> Główny RPG Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Charcoal Theme by Zarron Media
Regulamin